piątek, 10 czerwca 2011

18.

zainteresowanie rozdawajką przerosło moje najśmielsze oczekiwania - obawiam się, że do wpisywania imion na karteczki będę musiała zatrudnić operującego wyłącznie hieroglifami i dziwnymi szlaczkami pana męża i niepiśmiennego zenia ;) geodesic cardigan rośnie bardzo powoli (ma całe 4,5cm! ;)), gdyż najpierw stwierdziłam, że druty 4mm są trochę za duże, potem że 3,5mm są chyba jednak trochę za małe (tak, dobrze pamiętacie, zrobiłam próbkę..), a na koniec zamiast prawych oczek narobiłam lewych. ale teraz już idzie dobrze. a w każdym razie tak mi się wydaje ;)

wczesnowieczornie spędziłam sobie czas z zeniem, miodem, mlekiem z kawą i dziergadłem..

do czasu kiedy jedno z nas nie poczuło się znudzone i za bardzo obserwowane ;)

środa, 8 czerwca 2011

przedwakacyjna rozdawajka :)

na nową właścicielkę, bądź nowego właściciela, czekają cztery motki echo z ornaghi filati. jest to 100% bawełna merceryzowana w kolorze ciemnego granatu wchodzącego w popiele. każdy z motków ma 150gr i 435m.

żeby wziąć udział w losowaniu należy:
po pierwsze: zostawić komentarz pod tą notatką - do losowania trafia pierwsza kartka z imieniem
po drugie: wrzucić informację o candy na swoim blogu - do losowania trafia druga kartka z imieniem

losowanie 19. czerwca, jak już się zwlekę z łóżka i wypiję poranną kawę z mlekiem, czyli o 12h00 :)


UPDATE: w przypadku nie posiadania bloga ("po drugie") do losowania trafia tylko jedna kartka z imieniem, ale trafia :)

UPDATE 2: osoby nie posiadające bloga bardzo proszę o zostawienie do siebie maila - w przypadku wylosowania jakoś muszę Was potem znaleźć :)

UPDATE 3: zapisywać się można do 19.06. do godziny 8h00 - będę potrzebowała duuuużo czasu na wypisanie losów :)

17.

zrobiłam sobie próbkę i jutro zaczynam geodesic'a z okrutnie ciemnego zielonego malabrigo lace. wiem, że zajmie mi sporo czasu, bo nie działam ostatnio z prędkością rakiety, ale tak bardzo się cieszę, że jestem coraz bliżej stania się jego posiadaczką :) spodziewajcie się więc "tysiąca pytań do.." bo moja kumatość potrafi szwankować w sposób godny podziwu ;) w planach na najbliższy miesiąc mam też hanami (wyłącznie motyw płatków, bo mimo iż koncepcja tego szala sama w sobie jest rewelacyjna to jednak w praktyce niekoniecznie do mnie przemawia ;)) z lace scruptious (do kupienia tu) w kolorze fajnego zgaszonego różu. na hanami zresztą też już od dawna się czaję - rozmaślam się nad nim, wczytuję we wzór, wszystko już wiem, odkładam na-za-dwa-dni.. i mijają dwa tygodnie, kiedy to znów zaczynam się rozmaślać, wczytywać.. kurczę, a może to hanami jutro zacząć..? no i same widzicie jak to ze mną jest ;)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

16.

(rozmaślony zenio z miną nieinteligentną ;))

15.

wzorem poprzedniego weekendu nie odklejałam się od komputera, robiąc wyjątek tylko na krótkie sobotnie porwanie nas przez violinków na fontanny i lody. nawet na rozpoczęcie kardigana (kardiganu?) czasu jakoś nie było. ba, nawet włóczki sobie na niego nie pozwijałam z motków w kłębki (aczkolwiek wcale się do tego jakoś szczególnie nie paliłam przez te moje dylematy kolorowe - niby wiem, w którym kolorze będzie ale na-wszelki-wypadek zostawiam sobie jeszcze boczną furtkę ;)). wahałam się też w kwestii wzoru - czy zrobić geodesic czy featherweight. na oba mam ochotę od dosyć dawna, ale to ten pierwszy mi sen z powiek intensywniej spędza. może ten drugi zrobię sobie potem w tym granacie, hm?
dla tych, którzy chcieliby móc lepiej obejrzeć kolory motków, które będą w sklepie, zdjęcie w większej rozdzielczości (wystarczy kliknąć).
spokojnej nocy i dobrych snów przed tym cholernym poniedziałkiem :)

(malabrigo lace)

sobota, 4 czerwca 2011

14.

potrzebna mi babska rada. otóż chciałabym zrobić sobie kardigan - do wyboru mam włóczkę granatową i ciemnozieloną. ta pierwsza w połączeniu z granatowymi dżinsami da mi całkiem spory wachlarz możliwości dotyczący wyboru bluzki lub podkoszulki do zestawu. jednak ten granat nie jest dla mojego typu urody (kłania się Wam pani zima) kolorem idealnym - gdyby był ciemniejszy, głębszy, owszem, a tak jest tylko kolorem dla mnie niezłym bądź całkiem spoko. ciemna zieleń natomiast pasuje mi naprawdę świetnie, ale nie daje mi już takich możliwości doboru innych ciuchów. w którym kolorze włóczkę powinnam wybrać - tym w którym będę wyglądała lepiej i który podkreśli moją jakąśtam urodę czy tym który będzie mi bardziej pasował do reszty ubrań? pomocy.. :)
skończyłam dziś (wreszcie!) melody shawl :) jupi!

(pan mąż i drops lin 109)

czwartek, 2 czerwca 2011

13.

viola mówi: najważniejsze, żebyś była szczera.
hm..

cześć. mam na imię agnieszka. i jestem włóczkoholikiem.

środa, 1 czerwca 2011

12.

przegryzłam już swoją nocną dawkę zdjęć, w słuchawki wpuściłam "café de flore" dr rockit (słyszeliście? trafiłam kiedyś na tytułowy utwór lecący w radio i byłam utopiona. absolutnie oczarowana) i jestem na ciut :) kupiliśmy dziś z panem mężem tasiemki i niemal cały wieczór spędziliśmy pijąc kawę (ja) i wodę z sokiem malinowym (pan mąż) i robiąc próbki włóczek. pewnie mogliśmy poczekać z tym jeszcze kilka dni ale czułam silną i naglącą potrzebę, więc sobie nie odmówiłam.


ogłoszenia parafialne:
- od godziny trwa w kaszmirze dniodzieckowa 10% obniżka cen - sama rzuciłabym się i nie dała wyrwać ani pół motka ale niestety najpierw rata kredytu, pożyczki, spłata długu i debetu a dopiero potem przyjemności
- w zagrodzie ostatnio uzupełniły się zapasy lace scrumptious - mam w trzech kolorach, widziałam kolejne 3 i wszystkie są po prostu absolutnie fantastyczne

p.s. trafiłam dziś na jedną z "myśli nieuczesanych" stanisława jerzego leca, więc jako wielbicielka się dzielę na dobranoc: "budujcie mosty od człowieka do człowieka, oczywiście zwodzone" :)

poniedziałek, 30 maja 2011

11.

podobno był dziś piękny dzień. nie wiem, nie widziałam. spędziłam przy komputerze i aparacie tyle godzin, że 4 w tą czy w tą nie zrobiłoby mi już chyba większej różnicy. ale gdybym mogła tą dobę podzielić na dwie równoległe rzeczywistości, to tą drugą spędziłabym na "melancholii" von triera (w trzeciej równoległej rzeczywistości alexander skarsgard i ja żyjemy razem długo, szczęśliwie i intensywnie ;)) i z nosem w "czystym szaleństwie" charlaine harris. nie jest charlaine wybitną pisarką, ale kurcze lubię ją i wciągam w siebie wszystko, co napisze i zostanie na polski przetłumaczony. o, i szalik bym sobie (wreszcie) skończyła.

(pan mąż i drops lace 0100)

(pan mąż i drops lace 8903)

niedziela, 29 maja 2011

10.

9

zmolestowałam dziś pana męża i dokończyłam zdjęcia delight'a.. i zostało mi już tylko 1500 innych zdjęć do zrobienia ;) i opisy, i dokończenie regulaminu, i przetestowanie strony, która w poniedziałek powinna być gotowa. ale entuzjazmu Ci u nas póki co pod dostatkiem :)
przyjechały dziś do nas violinki (tj. violinek i jej pan mąż) i.. no, czarnego malabrigo sock już nie ma. wyszedł, a raczej wyjechał, w torbie violinej w fioletowym i fioletowopodobnym towarzystwie innych motków - jeśli violinek wpadnie do mnie znowu jeszcze przed otwarciem sklepu, to już nie będę musiała go w ogóle otwierać ;D wymiziałyśmy się moteczkami pod pełnymi niezrozumienia i powątpiewania spojrzeniami mężów, pogadałyśmy (bo o nagadaniu nie ma mowy) i nim się zorientowałyśmy przeleciało kilka dobrych godzin. gdzie i jak, nie mam pojęcia :)
życząc więc spokojnej nocy, zostawiam kilka zdjęć z dzisiaj :)

p.s. jeśli gdzieś przeczytacie, że mam grubego kota, to nie wierzcie - on po prostu jest dobrze zbudowany i ma bardzo puszyste futerko ;)

(pan mąż i drops delight 02)

(pan mąż i drops delight 07)

(pan mąż i drops delight 13)

(pan mąż i drops delight 06)

(pan mąż i drops delight 09)

(pan mąż i drops delight 04)

(pan mąż i drops verdi 02)

sobota, 28 maja 2011

8.

zabunkrowałam się w kuchni z dropsami muskat i fotografuję, fotografuję i jeszcze raz fotografuję. 15 już w aparacie, pozostała 20 grzecznie czeka na swoją kolej. tempo pracy: tak zwana krew-z-nosa ;) ale nie mogę przestać się cieszyć, no nie mogę i tyle :) na dziś już jednak odpuszczam - do końca "czystej jak łza" zostało mi ostatnich 40 stron i jak słowo daję, nie zasnę dopóki się nie dowiem kto zabił :)

(pan kot z dropsami muskat)

środa, 25 maja 2011

7.

cały dzień dziś biegałam, załatwiałam. zdjęć nie zrobiłam żadnych, ale dropsiki już są! są! napatrzeć się na nie nie mogę, nacieszyć. jutro po pracy zrobię sobie kawę w baaardzo dużym kubku, wyjmę je sobie, usiądę i będę się napawać :) tymczasem na twarz padam, spokojnej nocy więc :)

wtorek, 24 maja 2011

6.

doszły! doszły! doszły! pan kurier rzucił mi je pod drzwi, ani dzień dobry, ani do widzenia, ani pocałuj mnie w d..ę, do pracy spóźniłam się jedyne 40 minut, ale to wszystko nic, bo wreszcie są u mnie malabrigoski, piękne, kolorowe, mięciutkie :) cały dzień myślałam tylko o tym, że w domu czeka na mnie ponad 800 motków, że nareszcie będę mogła zobaczyć jak wszystkie one wyglądają na żywo, jak żółty jest sauterne, jak niebieski azul bolita, jak miedziany rhodesian, jak zielony lettuce, jak fioletowy jacinto a jak różowy damask rose. jak pisuje dorothea: "aparat kłamie, monitor kłamie, blogi kłamią, wszyscy kłamią!" ;) tak się cieszę, tak się cieszę! :D (a dropsy skubane wciąż zaginione w akcji. przyznać mi się, kto dopadł kuriera i przytulił te trzy paczki? no kto? ;))

(panna tuptup i malabrigo lace w 52 kolorach :))

5.

nie muszę mówić, że nie przyszło ani pół motka więcej, prawda? no, to nie mówię. pan kurier u nas chodzi od 9h00 do 11h00. "ale ja jestem w pracy w tych godzinach, proszę pana!", "ja też, proszę pani". hm, no tośmy się dogadali ;)
założyłam nam profil na facebooku (tu), narazie jeszcze taki mały, nieśmiały i do niczego nie podobny, ale już można nas lubić ;)
i to by w sumie było na tyle, jeśli chodzi o wieści z frontu. czytającym mogę polecić na dobranoc "wodę dla słoni" sary gruen (książka naprawdę o wiele lepsza niż film) a słuchającym - ostatni album moniki brodki, słucham go od ponad miesiąca i z każdym kolejnym przesłuchaniem podoba mi się coraz bardziej :) spokojnej nocy więc :)

(pan mąż i drops delight 14)

niedziela, 22 maja 2011

4.

w cudownie ślimaczym tempie robię sobie wspominany wcześniej szalik. 4 rzędy (po 450 oczek każdy) i przerwa do jutra rano, kiedy to pan mąż mnie podrzuci do pracy a ja jako pasażer wykorzystam sprzyjające warunki (na autobusową drogę powrotną mam ostatnią z przetłumaczonych na polski książek charlaine harris). po pracy mam nadzieję nie mieć czasu wśród dzikiej euforii po otrzymaniu od listonosza kolejnych paczek (haaalooo, pamięta pan o mnie?!) - te z malabrigo od soboty są w polsce, więc może się nareszcie doczekam czegoś więcej niż ta jedna, opuszczona przez koleżanki, paczka z dropsa :) tak czy siak, czeka mnie pełen wrażeń intensywny tydzień :)

(pan mąż i drops delight 10)

p.s. to miało być zdjęcie czarnego melody shawl, kota i kubka, który pan mąż mi dał w ramach niespodziewajki :) akcent na: miało być ;)

piątek, 20 maja 2011

3.

nie dotarł! czujecie? nie dotarł! jedynym pocieszeniem w tej chwili jest dla mnie tylko to, że to oznacza, iż w przyszłym tygodniu przyjdzie do nas 6 paczek (3 z dropsa i 3 z malabrigo). nie mogę się ich doczekać, przestępuję z nogi na nogę i złoszczę się jak dziecko, że to jeszcze nie teraz, że jakieś - nieznane mi - okoliczności przyrody każą mi czekać. w międzyczasie więc powoli focę moteczki, które już doszły, oglądam je sobie z każdej strony i po prostu się cieszę :)

(pan mąż i drops delight 01)

wczoraj wspominałam o szalu, co go sobie na wiosnę robiłam. wzór na szal wykopałam na ravelry (o, tu: melody shawl) i od razu się w nim zakochałam. prosty jak cholera i nie wiedzieć czemu kosztujący całe 5 dolców. które oczywiście wydałam, bo nie chciało mi się wierzyć, że tam nie ma żadnego kruczka, żadnej sztuczki magicznej, tajemniczego składnika. no więc, zasadniczo nie ma. a w każdym razie nie ma takiego co by wart był 5 dolarów ;) ale szalik najpierw machnęłam jeden przyjaciółce z malabrigo lace w kolorze purple mystery (1,5 motka, druty 4,5mm ale w sumie można by użyć i 5,5mm. ja wciąż jestem na etapie badania swojego nowego rozmiaru odkąd zaczęłam robić ortodoksyjne oczka zamiast heretyckich i tak jakoś na 4,5mm padło).. i zaraz potem zaczęłam machać i sobie w kolorze czarnym. sensownych zdjęć szalika wprawdzie nie mam, ale skorzystam z prawa do pokazania niesensownych :)



nareszcie zaczęło padać, czekałam na to pół dnia - uwielbiam deszcz stukający o szyby i parapety nocą i wczesnym porankiem :)

czwartek, 19 maja 2011

2.

odkąd we wtorek dotarł do nas listonosz z pierwszą paczką, odkąd wiem, że one-już-mogą-dotrzeć, czekam. panie, kurcze, listonoszu, czy pan mnie słyszy? ja na pana cały czas czekam. czeee-kaaam. no niech pan już przyjdzie do mnie jutro, co?
w tak zwanym międzyczasie drutuję niedużo - wylądowałam z trzema robótkami: z szalem co go sobie na srogą zimę robiłam, półtorej zakręconej mitenki i szalikiem na wiosnę. wspaniałe wyczucie czasu i własnych potrzeb, w chwili gdy zapowiadają 30-stopniowe upały - rzuciło mnie w stronę wzmożonego czytania, ale niedługo równowaga wróci. musi - jak by nie było planuję zbałamucić przecież pana męża i wymusić zgodę na zaopiekowanie się kilkoma motkami z dostaw ;)

(pan mąż i drops delight 11)

środa, 18 maja 2011

1.

halo, halo, puk puk, jestem? jestem! :) po kilku miesiącach mniej lub bardziej ciężkiej pracy, chwil zwątpienia i totalnego zawieszenia, wreszcie dostałam zastrzyk nowej energii pod postacią paczki (pierwszej z czterech) z dropsa. a ta paczka oznacza, że jeszcze tylko parę chwil, kilkanaście dni, i będziemy wreszcie w sieci :) oczywiście mam ochotę spać z każdym z motków z paczki a potem rzucić się na nie z drutami, ale pan mąż dzielnie pilnuje motków i kontroluje stan moich emocji ;) zresztą, umówmy się, zapasów by mi starczyło na najbliższych kilka lat, więc nie mam żadnych argumentów, żadnych! ;)

(na zdjęciu pan mąż i drops verdi 04)