Jeśli mam wybór wybieram wzory z warkoczami zamiast ażurów –
łatwiej jest mi się doliczyć oczek, podpruć bez frustrowania tym, że gdzieś coś
mogę złapać nie tak, nie wstrzelić się w to jak faktycznie wzór miał przebiegać,
że oczko spadnie, a ja nie będę wiedziała jak je podciągnąć wśród morza oczek
prawych, lewych, narzutów, dwóch razem przerabianych na prawo, dwóch razem na
lewo, trzech.. i tak dalej, i tak dalej ;) Jeśli więc tylko mogę, to staram się
minimalizować ryzyko wystąpienia spektakularnej katastrofy. Kiedy więc szukając
wzoru na nowy kardigan trafiłam na Celtic Cardigan (klik), w którym dodatkowo – ku mej ogromnej
radości – listwa brzegowa powstaje na
bieżąco razem ze swetrem, nie wahałam się zbyt długo :) Oczka na niego nabrałam
siedząc w dzikim upale na wzgórzu, z którego widok działał niczym najlepsze
antydepresanty a żyjątka wszelakie podgryzały w tyłek (później wszystko sprułam,
gdyż jak się okazało pomyliłam rozmiar drutów :D ), i już trzeci rząd przypomniał
mi, że w tym wzorze przecież (no przecież!! :D) są warkocze, i że ja warkoczy
bez narzędzi wspomagających robić nie potrafię. Z pomocą przyszła wykałaczka,
która w moim przypadku sprawdza się duuużo lepiej niż druty warkoczowe (choć i
te posiadam w kilku rozmiarach i kolorach, gdyż gadżeciara ze mnie straszna).
Kiedy myślałam o tym, by Was zapytać o to jakie patenty
macie na warkocze, przypomniał mi się pierwszy warkocz, który zrobiłam. Babcia,
która nauczyła mnie czterech rzeczy: nabierać i zamykać oczka, przerabiać oczko na prawo i
lewo, nie żyła już od kilku lat, nie znałam też nikogo, kto by na drutach
robił i kogo mogłabym zapytać, a z książek nic nie rozumiałam. Zrobiłam więc
ten warkocz tak jak ZROZUMIAŁAM... Przekładając oczka w każdym rzędzie, tworząc
ciasno skręcone coś, co nijak nie chciało zacząć przypominać warkocza, którego obraz
miałam w głowie. I na potrzeby tego posta postanowiłam ten warkocz otworzyć – a
co tam, uśmiechnijcie się do niego i Wy ;) Taki piękny był, no taki :D
No dobrze, a teraz Wy: jak często robicie warkocze? Jak
sobie z nimi radzicie? Pamiętacie swój pierwszy? A może jesteście #drużynaażury i od warkoczy stronicie? ;)
Podsumowując, na zdjęciach widzicie:
Wzór powstającego swetra: "Celtic Cardigan" Asita Krebs (klik)
Włóczka powstającego swetra: Magic loop NoweLOVE w kolorze zafarbowanym testowo (klik)
Druty: HiyaHiya metalowe (klik)
Włóczka użyta do rekonstrukcji warkocza: Filcolana Arwetta Classic w kolorze 809 (klik)
Wzór na warkocz: z głowy :D
Wykałaczka w roli druta warkoczowego: firma krzak ;)
(Piękne okoliczności przyrody, przed pierwszym - i mam nadzieję jedynym - pruciem)
(Wykałaczka, super bohaterka, ratująca każdą sytuację, w roli druta do warkoczy)
(Pierwszy, najpierwszy, warkocz, rekonstrukcja historyczna ;P )
Ani ażury, ani warkocze w moim przypadku. Wolę zdecydowanie zabawę mieszaniem kolorów, czyli żakardy albo fair isle :-)
OdpowiedzUsuńno i z tym mieszaniem kolorów kojarzę Cię najbardziej, i nieustająco podziwiam :)
UsuńPrzepiękna rekonstrukcja :-D
OdpowiedzUsuńa dziękuję bardzo :) robiłam ją z dużym rozbawieniem
UsuńJa jednak azury. Warkocze mnie pogrubiaja i zzeraja włóczkę. Ciekawa jestem bardzo Twojego sweterka :*
OdpowiedzUsuńi dlatego ja korzystam z wzorów, w których warkocze są tylko tu i ówdzie :) tutaj są tylko pod postacią tej listwy brzegowej więc pogrubiać nie mają szans :)
UsuńMój pierwszy warkocz wyglądał tak samo! Choć miałam to szczęście, że Babcia pokazała mi jak robić. Oczywiście po pierwszym rzędzie stwierdziłam, że już wiem i po pewnym czasie wróciłam z takim sznurem, pokajana, że jednak nie wiem. Miałam jakieś 8 lat. Dwadzieścia kilka lat później dalej robię na drutach, a Babcia dalej udziela rad, choć już nic nie może pokazać. Artretyzm palce powyginał i druty ciężko utrzymać.
OdpowiedzUsuńuff, czyli nie jestem jedyną w tym gronie, która takie potworki ma na swoim koncie :D ja "szczęśliwie" ominęłam moment pokajania - mogłam swobodnie przed samą sobą poudawać, że wcale ale to wcale nie zrobiłam takiego pięknego warkocza do niczego nie podobnego :)
UsuńUwielbiam robić warkocze, używam do nich agrafkę
OdpowiedzUsuńtego patentu jeszcze nie próbowałam ale pewnie z ciekawości spróbuję :)
UsuńNie pamiętam mojego pierwszego warkocza, ale raczej nie miałam z nim problemów.Zawsze używam wsuwki do włosów.
OdpowiedzUsuńKocham warkocze! Ażury też, ale warkocze bardziej. W warkoczach jest więcej magii, można z nich wyczarować taką konstrukcję, że umysł nie ogarnia :) Moich pierwszych warkoczy dziewiarskich nie pamiętam, ale niezmiennie lubię się wspomagać przy ich przerabianiu. Czasem drutami warkoczowymi, czasem wykałaczką...
OdpowiedzUsuńWykałaczka świetny patent. Muszę spróbować. Lubie warkocze też tak jak i Ty
OdpowiedzUsuń