poniedziałek, 26 września 2011

52.

trochę mi pan mąż w ostatnim czasie chorował ,więc się do zdjęć żadną miarą nie nadawał, ale dzisiaj nie było już zmiłuj - postawiłam pod ścianą, owinęłam szalikiem i kazałam stać-spokojnie-do-jasnej-cholery ;) na pierwszy ogień poszedł mój, najmojszy, pasiasty (po 2 motki drops delight 01 i 14), który wciąż jeszcze za ciepły jest by jakiekolwiek wyjścia w nim uskuteczniać:


a na drugi pasiasty w wersji cieńszej (po 1 motku drops delight 02 i 13), który dla cioci biedro (ciocia biedro jest ciocią tylko z nazwy) był robiony, żeby na wczesną jesień miała czym szyję owijać :) ale ponieważ ciocia biedro na urlopie to szalik wciąż jeszcze u nas leży sobie i grzecznie czeka:


nie muszę dodawać, że już bym chciała zacząć następny, ale poczucie przyzwoitości ;) nieco mnie powstrzymuje, prawda? :)


aaaa, i na facebooku mamy już nieco łatwiejszy adres :)