niedziela, 28 sierpnia 2011

48.

w piątek wyszła polska wersja "deus ex" - gry, na którą pan mąż czekał niecierpliwie od kilku miesięcy i na którą jeszcze bardziej niecierpliwie rzucił się od razu po wniesieniu jej do mieszkania. byczę się więc sama ze sobą, jedna maseczka na twarzy, potem druga, odpisywanie na maile, podliczanie budżetu w wersji "mniej więcej i na oko", robienie głupich min do lustra, przeglądanie netu.. wszystko to mogę robić (i robię) gdy pan mąż jest w stanie używalności i pełnej świadomości, ale w tej chwili smakuje to tak jakoś.. lepiej :)

w mojej głowie o pierwszeństwo robótkowe walczą trzy projekty:
1. cienki pasiasty z delighta w brązach i czerwienistych pomarańczach (dla przyjaznej duszy)
2. czapa z socka (tylko jakiego? najlepiej mi w czarnym ale mam też chęć na kolor)
3. jakikolwiek szalik utkany na krośnie.

w drodze naturalnej selekcji odpadł oczywiście punkt trzeci ;) więc jak znam siebie za chwilę będę miała po prostu zaczęte DWIE nowe robótki ;) (oprócz tych kilku leżakujących, bo przecież nie może być zbyt prosto i uporządkowanie ;))