poniedziałek, 30 maja 2011

11.

podobno był dziś piękny dzień. nie wiem, nie widziałam. spędziłam przy komputerze i aparacie tyle godzin, że 4 w tą czy w tą nie zrobiłoby mi już chyba większej różnicy. ale gdybym mogła tą dobę podzielić na dwie równoległe rzeczywistości, to tą drugą spędziłabym na "melancholii" von triera (w trzeciej równoległej rzeczywistości alexander skarsgard i ja żyjemy razem długo, szczęśliwie i intensywnie ;)) i z nosem w "czystym szaleństwie" charlaine harris. nie jest charlaine wybitną pisarką, ale kurcze lubię ją i wciągam w siebie wszystko, co napisze i zostanie na polski przetłumaczony. o, i szalik bym sobie (wreszcie) skończyła.

(pan mąż i drops lace 0100)

(pan mąż i drops lace 8903)

niedziela, 29 maja 2011

10.

9

zmolestowałam dziś pana męża i dokończyłam zdjęcia delight'a.. i zostało mi już tylko 1500 innych zdjęć do zrobienia ;) i opisy, i dokończenie regulaminu, i przetestowanie strony, która w poniedziałek powinna być gotowa. ale entuzjazmu Ci u nas póki co pod dostatkiem :)
przyjechały dziś do nas violinki (tj. violinek i jej pan mąż) i.. no, czarnego malabrigo sock już nie ma. wyszedł, a raczej wyjechał, w torbie violinej w fioletowym i fioletowopodobnym towarzystwie innych motków - jeśli violinek wpadnie do mnie znowu jeszcze przed otwarciem sklepu, to już nie będę musiała go w ogóle otwierać ;D wymiziałyśmy się moteczkami pod pełnymi niezrozumienia i powątpiewania spojrzeniami mężów, pogadałyśmy (bo o nagadaniu nie ma mowy) i nim się zorientowałyśmy przeleciało kilka dobrych godzin. gdzie i jak, nie mam pojęcia :)
życząc więc spokojnej nocy, zostawiam kilka zdjęć z dzisiaj :)

p.s. jeśli gdzieś przeczytacie, że mam grubego kota, to nie wierzcie - on po prostu jest dobrze zbudowany i ma bardzo puszyste futerko ;)

(pan mąż i drops delight 02)

(pan mąż i drops delight 07)

(pan mąż i drops delight 13)

(pan mąż i drops delight 06)

(pan mąż i drops delight 09)

(pan mąż i drops delight 04)

(pan mąż i drops verdi 02)

sobota, 28 maja 2011

8.

zabunkrowałam się w kuchni z dropsami muskat i fotografuję, fotografuję i jeszcze raz fotografuję. 15 już w aparacie, pozostała 20 grzecznie czeka na swoją kolej. tempo pracy: tak zwana krew-z-nosa ;) ale nie mogę przestać się cieszyć, no nie mogę i tyle :) na dziś już jednak odpuszczam - do końca "czystej jak łza" zostało mi ostatnich 40 stron i jak słowo daję, nie zasnę dopóki się nie dowiem kto zabił :)

(pan kot z dropsami muskat)

środa, 25 maja 2011

7.

cały dzień dziś biegałam, załatwiałam. zdjęć nie zrobiłam żadnych, ale dropsiki już są! są! napatrzeć się na nie nie mogę, nacieszyć. jutro po pracy zrobię sobie kawę w baaardzo dużym kubku, wyjmę je sobie, usiądę i będę się napawać :) tymczasem na twarz padam, spokojnej nocy więc :)

wtorek, 24 maja 2011

6.

doszły! doszły! doszły! pan kurier rzucił mi je pod drzwi, ani dzień dobry, ani do widzenia, ani pocałuj mnie w d..ę, do pracy spóźniłam się jedyne 40 minut, ale to wszystko nic, bo wreszcie są u mnie malabrigoski, piękne, kolorowe, mięciutkie :) cały dzień myślałam tylko o tym, że w domu czeka na mnie ponad 800 motków, że nareszcie będę mogła zobaczyć jak wszystkie one wyglądają na żywo, jak żółty jest sauterne, jak niebieski azul bolita, jak miedziany rhodesian, jak zielony lettuce, jak fioletowy jacinto a jak różowy damask rose. jak pisuje dorothea: "aparat kłamie, monitor kłamie, blogi kłamią, wszyscy kłamią!" ;) tak się cieszę, tak się cieszę! :D (a dropsy skubane wciąż zaginione w akcji. przyznać mi się, kto dopadł kuriera i przytulił te trzy paczki? no kto? ;))

(panna tuptup i malabrigo lace w 52 kolorach :))

5.

nie muszę mówić, że nie przyszło ani pół motka więcej, prawda? no, to nie mówię. pan kurier u nas chodzi od 9h00 do 11h00. "ale ja jestem w pracy w tych godzinach, proszę pana!", "ja też, proszę pani". hm, no tośmy się dogadali ;)
założyłam nam profil na facebooku (tu), narazie jeszcze taki mały, nieśmiały i do niczego nie podobny, ale już można nas lubić ;)
i to by w sumie było na tyle, jeśli chodzi o wieści z frontu. czytającym mogę polecić na dobranoc "wodę dla słoni" sary gruen (książka naprawdę o wiele lepsza niż film) a słuchającym - ostatni album moniki brodki, słucham go od ponad miesiąca i z każdym kolejnym przesłuchaniem podoba mi się coraz bardziej :) spokojnej nocy więc :)

(pan mąż i drops delight 14)

niedziela, 22 maja 2011

4.

w cudownie ślimaczym tempie robię sobie wspominany wcześniej szalik. 4 rzędy (po 450 oczek każdy) i przerwa do jutra rano, kiedy to pan mąż mnie podrzuci do pracy a ja jako pasażer wykorzystam sprzyjające warunki (na autobusową drogę powrotną mam ostatnią z przetłumaczonych na polski książek charlaine harris). po pracy mam nadzieję nie mieć czasu wśród dzikiej euforii po otrzymaniu od listonosza kolejnych paczek (haaalooo, pamięta pan o mnie?!) - te z malabrigo od soboty są w polsce, więc może się nareszcie doczekam czegoś więcej niż ta jedna, opuszczona przez koleżanki, paczka z dropsa :) tak czy siak, czeka mnie pełen wrażeń intensywny tydzień :)

(pan mąż i drops delight 10)

p.s. to miało być zdjęcie czarnego melody shawl, kota i kubka, który pan mąż mi dał w ramach niespodziewajki :) akcent na: miało być ;)

piątek, 20 maja 2011

3.

nie dotarł! czujecie? nie dotarł! jedynym pocieszeniem w tej chwili jest dla mnie tylko to, że to oznacza, iż w przyszłym tygodniu przyjdzie do nas 6 paczek (3 z dropsa i 3 z malabrigo). nie mogę się ich doczekać, przestępuję z nogi na nogę i złoszczę się jak dziecko, że to jeszcze nie teraz, że jakieś - nieznane mi - okoliczności przyrody każą mi czekać. w międzyczasie więc powoli focę moteczki, które już doszły, oglądam je sobie z każdej strony i po prostu się cieszę :)

(pan mąż i drops delight 01)

wczoraj wspominałam o szalu, co go sobie na wiosnę robiłam. wzór na szal wykopałam na ravelry (o, tu: melody shawl) i od razu się w nim zakochałam. prosty jak cholera i nie wiedzieć czemu kosztujący całe 5 dolców. które oczywiście wydałam, bo nie chciało mi się wierzyć, że tam nie ma żadnego kruczka, żadnej sztuczki magicznej, tajemniczego składnika. no więc, zasadniczo nie ma. a w każdym razie nie ma takiego co by wart był 5 dolarów ;) ale szalik najpierw machnęłam jeden przyjaciółce z malabrigo lace w kolorze purple mystery (1,5 motka, druty 4,5mm ale w sumie można by użyć i 5,5mm. ja wciąż jestem na etapie badania swojego nowego rozmiaru odkąd zaczęłam robić ortodoksyjne oczka zamiast heretyckich i tak jakoś na 4,5mm padło).. i zaraz potem zaczęłam machać i sobie w kolorze czarnym. sensownych zdjęć szalika wprawdzie nie mam, ale skorzystam z prawa do pokazania niesensownych :)



nareszcie zaczęło padać, czekałam na to pół dnia - uwielbiam deszcz stukający o szyby i parapety nocą i wczesnym porankiem :)

czwartek, 19 maja 2011

2.

odkąd we wtorek dotarł do nas listonosz z pierwszą paczką, odkąd wiem, że one-już-mogą-dotrzeć, czekam. panie, kurcze, listonoszu, czy pan mnie słyszy? ja na pana cały czas czekam. czeee-kaaam. no niech pan już przyjdzie do mnie jutro, co?
w tak zwanym międzyczasie drutuję niedużo - wylądowałam z trzema robótkami: z szalem co go sobie na srogą zimę robiłam, półtorej zakręconej mitenki i szalikiem na wiosnę. wspaniałe wyczucie czasu i własnych potrzeb, w chwili gdy zapowiadają 30-stopniowe upały - rzuciło mnie w stronę wzmożonego czytania, ale niedługo równowaga wróci. musi - jak by nie było planuję zbałamucić przecież pana męża i wymusić zgodę na zaopiekowanie się kilkoma motkami z dostaw ;)

(pan mąż i drops delight 11)

środa, 18 maja 2011

1.

halo, halo, puk puk, jestem? jestem! :) po kilku miesiącach mniej lub bardziej ciężkiej pracy, chwil zwątpienia i totalnego zawieszenia, wreszcie dostałam zastrzyk nowej energii pod postacią paczki (pierwszej z czterech) z dropsa. a ta paczka oznacza, że jeszcze tylko parę chwil, kilkanaście dni, i będziemy wreszcie w sieci :) oczywiście mam ochotę spać z każdym z motków z paczki a potem rzucić się na nie z drutami, ale pan mąż dzielnie pilnuje motków i kontroluje stan moich emocji ;) zresztą, umówmy się, zapasów by mi starczyło na najbliższych kilka lat, więc nie mam żadnych argumentów, żadnych! ;)

(na zdjęciu pan mąż i drops verdi 04)