wtorek, 24 maja 2011

6.

doszły! doszły! doszły! pan kurier rzucił mi je pod drzwi, ani dzień dobry, ani do widzenia, ani pocałuj mnie w d..ę, do pracy spóźniłam się jedyne 40 minut, ale to wszystko nic, bo wreszcie są u mnie malabrigoski, piękne, kolorowe, mięciutkie :) cały dzień myślałam tylko o tym, że w domu czeka na mnie ponad 800 motków, że nareszcie będę mogła zobaczyć jak wszystkie one wyglądają na żywo, jak żółty jest sauterne, jak niebieski azul bolita, jak miedziany rhodesian, jak zielony lettuce, jak fioletowy jacinto a jak różowy damask rose. jak pisuje dorothea: "aparat kłamie, monitor kłamie, blogi kłamią, wszyscy kłamią!" ;) tak się cieszę, tak się cieszę! :D (a dropsy skubane wciąż zaginione w akcji. przyznać mi się, kto dopadł kuriera i przytulił te trzy paczki? no kto? ;))

(panna tuptup i malabrigo lace w 52 kolorach :))

5.

nie muszę mówić, że nie przyszło ani pół motka więcej, prawda? no, to nie mówię. pan kurier u nas chodzi od 9h00 do 11h00. "ale ja jestem w pracy w tych godzinach, proszę pana!", "ja też, proszę pani". hm, no tośmy się dogadali ;)
założyłam nam profil na facebooku (tu), narazie jeszcze taki mały, nieśmiały i do niczego nie podobny, ale już można nas lubić ;)
i to by w sumie było na tyle, jeśli chodzi o wieści z frontu. czytającym mogę polecić na dobranoc "wodę dla słoni" sary gruen (książka naprawdę o wiele lepsza niż film) a słuchającym - ostatni album moniki brodki, słucham go od ponad miesiąca i z każdym kolejnym przesłuchaniem podoba mi się coraz bardziej :) spokojnej nocy więc :)

(pan mąż i drops delight 14)