pomimo rozpoczęcia geodesica i posiadania w planach na najbliższą przyszłość hanami, (nie)spodziewanie dla samej siebie zaczęłam coś zupełnie innego.. otóż, na drutach wylądował szalik point the way. nie doszukujcie się sztuczek magicznych za te dwa dolary - to zwykły szewron. a robi się on z 220 wool z cascade yarns kupionego dwa lata temu w londynie (kupić można też tu). pisałam, że u mnie słabo z tym wyczuciem czasu? noo, no właśnie, pisałam.. bo włóczka nie jest ani trochę letnia. ba, ona ciepła i zimowa jak cholera. no ale zaczęły mi się te moje motki śnić po nocach, zaczęło mi się wizualizować wolne miejsce w szufladzie, które się zrobi gdy te motki wypuszczę w świat. więc teraz sobie drutuję szalik zimowy i tyle i proszę się swobodnie w głowy pukać, swobodnie, mi nie przeszkadza :)
chwycił mnie ostatnio za serce trailer "drzewa życia". mam nadzieję, że film będzie tak samo plastyczny i niesamowity..
chwycił mnie ostatnio za serce trailer "drzewa życia". mam nadzieję, że film będzie tak samo plastyczny i niesamowity..
Zwiastun robi wrażenie, zaciekawiłaś mnie:)
OdpowiedzUsuńI Geodesica też jestem ciekawa:)
A ja za kilka godzin skończe chustę i wracam do Piórkowego:)
nic co dziwne nie jest mi obce...:))
OdpowiedzUsuń...będziesz przygotowana na zimę...:))
OdpowiedzUsuńTeż tak mam - zimą dziergam na lato, latem przerabiam wełnę setkę i aż się pocę przy pracy :)
OdpowiedzUsuń