poniedziałek, 26 maja 2014

74.

helen joyce przerabiać się zaczęła w tempie ślimaczym - 4 rzędy jednego dnia, 3 drugiego, a trzeciego i czwartego nic. zostało mi sześć rzędów do końca. sześć.. sukien(ecz)ka wczoraj rano prezentowała się tak:

wykorzystałam ten moment, kiedy kocidło spało snem absolutnie nieprzytomnym. i teraz mogę mieć tylko nadzieję, że zenia nikt nie nauczy korzystać z internetu i zemsta nie nadejdzie zbyt szybko ;)
przy okazji tego wzoru przypomniałam sobie dlaczego nie noszę rzeczy z ażurami - nie lubię ich robić. na druty najczęściej mam czas w aucie albo w domu podczas wieczornego ukulturalniania/odmóżdżania/rozrywkowania się, a jednoczesne liczenie i słuchanie słabo mi idzie.

popołudniu pojechaliśmy do sklepu na spotkanie robótkowe - pierwszy raz było kameralnie, poniżej 10 osób. podjadałyśmy więc własnoręcznie pieczone chleby z własnoręcznie ubitymi masełkami, trajkotałyśmy za co najmniej 20 osób i przerabiałyśmy oczka jak szalone ;) poniżej fragmenty mojej ulubionej ekipy :)
p.s. dzięki małej przerwie w trakcie pisania do końca już tylko 5 rzędów ;)

2 komentarze:

  1. Buuuuu!, a ja nie mogłam być. Może Magda jeszcze powtórzy ten chlebek? Narobiłyście mi smaka.

    OdpowiedzUsuń