czwartek, 16 sierpnia 2012

64.

półtora tygodnia temu, kiedy jeszcze nie było tego października w sierpniu, a słońce atakowało takim żarem, że rozpływałyśmy się na ulicy szybciej niż zdążyłyśmy na nią porządnie wyjść, dokonałyśmy - oczywiście uprzednio zaproszone - z dziewczynami najazd na zagrodę. zawsze się stresuję idąc w nowe miejsce albo nie znając kogoś taaaak dobrze. no tak mam, tak właśnie. ale.. było cud-nie! rzucałyśmy się na motki, piłyśmy wino, rozmawiałyśmy o sprawach włóczkowych, życiowych i blogowych, znowu rzucałyśmy się na motki ;)

miłego oglądania :)


tego śliwkowo-kruszonkowego ja sama zeżarłam trzy. było słodkie i kwaskowate zarazem, i do dziś mi się po nocach, bo naprawdę pyszne było :)


a tu już inne myszopticowe pyszności, też oczywiście własnoręcznie przygotowane.. :)




a ten niebieski motek myszoptica nawet uprzędła sama..




4 komentarze:

  1. wszystko cudne, na wiśniowe z kruszonką też bym się rzuciła ;-)
    ale... najbardziej mi się podoba stół! widać, że tam się tworzy! uwielbiam takie twórcze stoły!

    OdpowiedzUsuń
  2. kto pił wino to pił ...... ale ciacha byly mniamuśne faktycznie

    OdpowiedzUsuń
  3. lena - mnie ten stół zauroczył :) wyglądał trochę jak bardzo odległa konstelacja gwiazd

    monisieczka - no wiesz.. miło się piło za Ciebie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Space... the final frontier ;-)
      szkoda, że tak mało fajnych seriali s-f teraz :-( trzeba odświeżać ST, Farscape i StarGate: Universe (znowu skasowali fajną serię, grrr...)

      Usuń