najtrudniejsze w takim wracaniu po bardzo długim nie pisaniu, jest i wbicie się na nowo w rytm i odpowiedzenie sobie na pytanie: czy nadrobić teraz wszystkie zaległości czy ruszyć z pisaniem po prostu z "tu i teraz". w tym przypadku postanawiam opowiedzieć się w sposób zdecydowany za drugą opcją, bo przecież za chiny ludowe bym już tu nie wróciła ;)
drutowo staram się nadrabiać stracony czas, dzięki czemu mam popisowo rozgrzebanych kilka projektów. nic przecież tak nie cieszy jak rzucenie się na zupełnie nowy motek po pokonaniu 1/2 lub 2/3 dotychczasowego projektu. za każdym razem łudzę się, że ta "malutka odskocznia" pozwoli mi z nową energią dotrzeć do końca obu tych projektów. ha ha ha. z litości dla samej siebie nie pokuszę się o wypisanie wszystkich tych odskoczni, które z coraz większym trudem usiłuję upchnąć w filcowym koszyku, który miał pierwotnie mieścić tylko motki na "właśnie robioną" robótkę.
daję więc sobie dwa tygodnie na skończenie balmy i bezpaskowego ravello. a jak nie skończę i zacznę coś nowego to będę łoś.
p.s. a propos mojego wcześniejszego posta ;) :