od bladego świtu jesteśmy na nogach, bo u nas coś tam z centralnym ogrzewaniem robią. wczoraj i przedwczoraj mogliśmy próbować ignorować panów robotników, bo działali u sąsiadów. dziś niestety u nas. oczywiście mieli być o 7h30 a dotarli ok. 12h30. bo po co szanować czyjś czas, prawda? ja rozumiem, że to ma być zrobione, ale obcy faceci łażący mi w bardzo brudnych butach po mieszkaniu, rozwalający ściany i robiący ogólnie pojęty rozpirz, to nie jest to z czym się godzę łatwo, więc niech albo dadzą pospać albo niech będą o czasie. aby nie było zbyt przyjemnie, dzwoniła też moja szefowa - mam się pojawić w pracy bo trzeba zrobić sprawozdanie (a my z panem mężem na 5-dniowym domowym urlopie, wściekli od ciągłego deszczu i całodniowego codziennego huku od-bladego-świtu). cieszę się jak cholera. widzicie jak z tej radości wyję? ;)
żeby jednak ten cały nasz urlop nie był do bani, przyjechał dziś do nas eucalan, który w sklepie pojawi się pewnie wieczorem, gdy już panowie sobie pójdą i będziemy mieć czas i na zrobienie zdjęć i opisy produktów. i malabrigo sock też już do nas jedzie :)